Czuwajcie, aby Pan nie zastał was śpiących …

Czuwajcie, aby Pan nie zastał was śpiących …

Kolejny Adwent w moim życiu, kolejna dana mi szansa na to, abym w końcu dostrzegł co naprawdę się liczy, co naprawdę jest najważniejsze? Bóg po raz kolejny wychodzi naprzeciw człowiekowi i szuka go z troską. Znowu pozwala się ujrzeć i zbliżyć, a jedynie ode mnie samego zależy, czy Jego wysiłki będę uwieńczone sukcesem, czy po raz kolejny zmarnuję daną mi szansę? Adwent to nie tylko czas oczekiwania na Boże Narodzenie, ale to przede wszystkim czas przygotowania na przyjście Boga-Człowieka, na spotkanie go w moim życiu. A może warto by było obudzić się z letargu i uśpienia? A może warto by było zrobić rachunek sumienia i zobaczyć, jak to naprawdę jest z tym moim życie pełnym samozadowolenia i faryzejskiego uznawania się za lepszego od innych, a jednocześnie pełnym kantów, szwindli i nieuczciwości? A może trzeba by było poprosić: „Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił”? A może warto w końcu wyprostować swoje ścieżki życiowe i wyrównać drogi?

Sklepy pełne są już świątecznych i mikołajkowych prezentów, pomału rozpoczyna się szaleństwo przedświątecznych zakupów. I szkoda, żeby znowu te cztery tygodnie Adwentu utonęło w przedświątecznej szamotaninie i drugorzędnych przygotowaniach. Będą przecież -w niejednej parafii- adwentowe rekolekcje, będą Msze św. Roratnie, będą okazje do spowiedzi i do rzetelnego przygotowania się do prawdziwego Bożego Narodzenia, a ja … czyżbym znowu miał to przespać lub -okazję do spotkania Boga- zaprzepaścić w szaleństwie mikołajkowych i gwiazdkowych zakupów? I czy moim dzieciom z całych świąt ma pozostać jedynie bardziej lub mniej tandetny prezencik pod choinką?

Panie, obym się przygotował na dzień Twego przyjścia nie tylko zewnętrznie.