JAM JEST CHLEB ŻYCIA

JAM JEST CHLEB ŻYCIA

W czasie wojny domowej w Hiszpanii jeden z żołnierzy został ciężko ranny. Po przewiezieniu do szpitala miał szansę powrócić do zdrowia pod warunkiem, że będzie przyjmował pokarmy, Pielęgniarki i siostry zakonne robiły wszystko, aby zachęcić go do tego. Jednak wysiłki te spełzły na niczym. Ranny żołnierz nadal odmawiał spożywania posiłków. Wtedy jeden z jego kolegów postanowił sprowadzić do szpitala jego ojca. Przybył do domu rannego i przedstawił rodzicom, jaki jest stan zdrowia ich syna. Ojciec przygotował się do drogi, a matka zawinęła kawałek domowego chleba i podała dla syna. Ranny żołnierz bardzo się ucieszył, widząc ojca, ale nadal nie chciał przyjmować pożywienia. Ojciec powiedział: „Synu oto jest chleb, który upiekła twoja matka”. Chłopiec się ożywił: „ O chleb upieczony przez moją matkę. Daj mi trochę”. Od tego momentu zaczął przyjmować pokarmy. W krótkim czasie odzyskał pełnię zdrowia. Ten chleb był czymś więcej niż tylko pokarmem dla ciała. W tym chlebie ukryta była miłość matczyna. Zapewne w tym momencie ranny żołnierz potrzebował najbardziej chleba miłości. Ten chleb, nie tyłku ulżył duszy, ale także stał się źródłem uzdrowienia ciała.

„Czyż życie nasze nie jest podobne do bojowania?” Retoryczne pytanie stawia Pismo św. Z codziennego doświadczenia wiemy, że często przychodzi nam zmagać się z przeciwnościami losu. Jest to trudna walka, w której nieraz zostajemy głęboko zranieni. Rany duchowe bywają bardziej bolesne niż fizyczne. Jesteśmy, po ludzku sądząc bezradni wobec ran, jakie zdaje nam nieuleczalna choroba, przemijanie i wreszcie śmierć.

Kilkunastoletnia Simone de Beauwoir, późniejsza żona filozofa ateisty Sartre’a, stanęła pewnego wieczoru przed budzikiem i głośno – aby mieć pewność, że Bóg ją słyszy – powiedziała: „Zróbmy z tym koniec. Jeśli Ty Boże jesteś, daj mi jakiś znak w ciągu trzech minut. Gdy minęły trzy minuty zobaczyłam – jak pisze-, że nic się nie wydarzyło”. Tym samym problem był zlikwidowany. Bóg nie odpowiedział na trzyminutowe ultimatum nastolatki, więc odrzuciła Jego istnienie. Ta sama kobieta kilkadziesiąt lat później już jako znana pisarka stanęła kiedyś przed lustrem i zobaczyła starzejącą się twarz i napisała: „Pod oczami worki; twarz pomarszczona…….. życie nie ma sensu”. Stwierdzenie „życie nie ma sensu” jest najtragiczniejszą raną w życiu człowieka.

Aby uleczyć tę ranę i inne rany duchowe potrzebujemy pokarmu, który tak jak matczyny chleb, z historii o rannym żołnierzu, jest czymś więcej niż tylko pokarmem fizycznym. Matczyny chleb to tylko namiastka chleba, którym stanie się sam Chrystus. „Albowiem chlebem bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu”. Chrystus staje się pokarmem, który zaspakaja wszystkie głody i leczy wszystkie rany. Ten chleb jest źródłem życia, którego piękno nie zależy od zmarszczek na twarzy ( z książki Ku wolności).