GŁUCHOTA

GŁUCHOTA

Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: «Effatha», to znaczy: Otwórz się. Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I przepełnieni zdumieniem mówili: «Dobrze wszystko uczynił. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę» (Mk 7, 31-37).

Zmysły odgrywają w życiu człowieka bardzo ważną rolę. Poprzez zmysły odbieramy bodźce zewnętrzne i analizujemy je. Dzięki nim umysł człowieka tworzy obraz otaczającej go rzeczywistości, który z kolei ma zasadniczy wpływ na kształtowanie osobowości. Tradycyjnie wyróżnia się pięć zmysłów: wzrok, słuch, dotyk, węch i smak. Wśród zmysłów największą rolę w rozwoju osobowości odgrywa słuch.

Ewangeliczny głuchoniemy nie był w stanie ani przyjść do Chrystusa ani też prosić o łaskę uzdrowienia. Byli tam jednak ludzie o wrażliwym sercu. Dzięki nim głuchoniemy stanął przed Chrystusem. Chrystus użył swej boskiej mocy i stał się cud uzdrowienia. Zapewne Chrystus nieraz spotykał ludzi błagających Go zdrowie, ale nie wszyscy dostąpili tej łaski. W związku z tym mogą rodzić się pytania, dlaczego Chrystus uzdrawiał, i dlaczego łaski uzdrowienia doświadczali tylko niektórzy?

Chrystus pochylał się zawsze nad ludzkim cierpieniem. Uzdrowienia są tego dowodem. Jednak cierpienia ludzkiego nie można zawęzić tylko do sfery fizycznej. Człowiek ma wymiar duchowy i w tym wymiarze rozgrywają się dramaty bardziej bolesne, aniżeli cierpienie fizyczne. Chociażby dramat przemijania i wieczności, dramat szukania ostatecznego sensu życia. Orędzie Chrystusa, uwzględniając cielesność człowieka koncentruje się na duchowym jego wymiarze i ukierunkowuje go ku życiu nadprzyrodzonemu i wieczności. Cuda, przekraczające ramy praw natury otwierają człowieka na rzeczywistość nadprzyrodzoną. Wystarczył jeden cud uzdrowienia, aby uwrażliwić uzdrowionego, jak i też świadków tego cudu na inny wymiar rzeczywistości.

Prorok Izajasz kilkaset lat przed narodzeniem Chrystusa zapowiadał czasy mesjańskie, kiedy Bóg zamieszka wśród ludzi. Nadzwyczajne wydarzenia będą zapowiedzią nastania tych czasów. „Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy jak jeleń wyskoczy i język niemych wesoło krzyknie”. Przez uzdrowienie głuchoniemego Chrystus mówi, że nastały czasy mesjańskie, a On jest oczekiwanym Mesjaszem. Czasy mesjańskie będą czasami szczególnej bliskości Boga i w tej bliskości człowiek odnajdzie odpowiedź na pytania o ostateczny sens życia. Odnajdzie zbawienie.

Ewangeliczna scena uzdrowienia głuchoniemego ma jeszcze inną wymowę. Kontekst ewangeliczny tego cudu uświadamia nam, że może istnieć jeszcze inny rodzaj głuchoty. Uleczenie z niej ma istotne znaczenie w życiu człowieka, zarówno ziemskim jak i wiecznym. Człowiek może być głuchy mając świetny słuch fizyczny. Jest to głuchota z wyboru, po prostu człowiek zamyka się na pewne wartości i nie chce o nich słyszeć.

Tej głuchocie ulegali nawet najbliżsi z otoczenia Jezusa. Św. Tomasz za nic nie chciał uwierzyć apostołom, którzy mu mówili, że widzieli Chrystusa zmartwychwstałego. Nic do niego nie docierało. Uparcie powtarzał: „Uwierzę, gdy Go ujrzę „. Kilka dni później ukazał mu się Chrystus. Tomasz uwierzył. Chrystus uleczył go z głuchoty niewiary. Można istnieć jeszcze głębsza głuchota, z powodu, której człowiek nie daje sobie żadnych szans. Pamiętam wypowiedź jednego z ateistycznych filozofów, który powtarzał, że nawet, gdy był świadkiem cudu, to i tak by nie uwierzył. Szukałby innego wyjaśnienia z pominięciem możliwości istnienia świata nadprzyrodzonego.

Przejawem głuchoty jest odrzucanie pewnych wartości nie znając ich. Niektórzy nigdy w swym życiu nie przeczytali Biblii, a już odrzucili naukę w niej zawartą. Można być też głuchym na inne wartości. Każda głuchota zubaża człowieka. Postawa otwartości gwarantuje człowiekowi życie pełnią. Ta otwartość nie oznacza bezkrytycznego przyjmowania tego, co do nas dociera. Nie jest oznaką naiwności. Mądrą radę w tym względzie daje Budda swoim uczniom: „Mnichom i uczonym nie wolno akceptować moich poglądów- z szacunku. Muszą je analizować tak, jak złotnik sprawdza jakość kruszcu. Trąc, skrobiąc, pocierając i topiąc”. Są wartości, które przeszły taką próbę w ciągu tysięcy lat. Na te wartości nie można pozostać głuchym.

Ludzka głuchota może przyjąć także inne formy. Człowiek słucha tylko tego, co chce słyszeć. W czasie wakacji rozmawiałem z kolegą z ławy szkolnej, który jest negatywnie nastawiony do Kościoła. W czasie rozmowy dowiedziałem się, że głównym źródłem jego wiedzy o Kościele jest tygodnik „Nie”, który ma charakter antyreligijny, odrzuca wszelkie normy moralne i balansuje na granicy pornografii. Od lat nie miał on w ręku gazety, czy książki pisanej z punku widzenia Kościoła. Z tą głuchotą jest mu wygodnie. Ale czy można mieć wtedy prawdziwy obraz rzeczywistości?

Oto jeszcze inny rodzaj bardzo złośliwej głuchoty, który ma miejsce przy wyrabianiu sobie opinii o drugim człowieku. Kierując się nieraz nieuzasadnionym uprzedzeniem lub plotkami wyrabiamy sobie negatywną opinię o naszym bliźnim. Widzimy tylko to, co negatywne. Dostrzegamy w nim najmniejsze zło, które rozdmuchane przesłania wszystko. Nie zauważamy zaś dobra w życiu naszego bliźniego. Pozostajemy na to kompletnie głusi. Taka głuchota może bardzo krzywdzić bliźniego.

Jest jeszcze jeden rodzaj bardzo niebezpiecznej głuchoty. Dotknięty tego typu głuchotą bardzo wyraźnie słyszy wszelkie pochwały odnośnie swojej osoby. Natomiast, nie docierają do niego słowa nawet najmniejszej krytyki. Zamknięty jest nawet na życzliwą krytykę. Brnie w swoich błędach. Przyjacielem jest ten, kto mówi tylko pochlebstwa i w końcu taki człowiek zamiast przyjaciół ma wokół siebie tylko pochlebców. Bardzo niebezpieczna jest ta głuchota dla ludzi zajmujących wysokie stanowiska. Wokół nich zawsze jest wielu pochlebców, którzy błędy będą nazywać genialnymi pociągnięciami. Klasyczny przykładem jest Stalin. Otoczony był sforą pochlebców, którzy wytężali całe swe zdolności, aby odczytać myśli dyktatora i mówić to, czego on oczekuje. I to był jeden z powodów, że Stalin stał się demonem zbrodni.

Chrystus leczy nas nie tyle z fizycznej głuchoty, co duchowej, otwierając nas tym samym na pełnię życia /Ku wolności/.