SŁUŻBA LUSTREM WIARY

SŁUŻBA LUSTREM WIARY

Apostołowie prosili Pana: «Dodaj nam wiary». Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie:

„Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze”, a byłaby wam posłuszna.

Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola:

„Pójdź zaraz i siądź do stołu”? Czy nie powie mu raczej: „Przygotuj mi wieczerzę,

przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił”?

Czy okazuje wdzięczność słudze za to, że wykonał to, co mu polecono?

Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie:

„Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”». Łk 17, 5-10


Pewna stara bajka opowiada o królu, który jako zapłatę za swój dobry uczynek zażyczył sobie bez namysłu, aby bogowie sprawili, żeby wszystko, czego się dotknie, stało się złotem. Początkowa radość z szybko rosnących gór szlachetnego kruszcu przemieniła się niebawem w ogromny strach i cierpienie.

Zapytamy, czy z obawy przed złodziejem? Nie. Wcale nie. Okazało się, że również nawet najmniejszy kęs, jaki król chciał włożyć do ust, przemieniał się w błyszczącą bryłę złota. Tak to zaspokojony głód bogactwa sprowadził na króla okrutną śmierć głodową.

Jest w ludzkim sercu pragnienie posiadania bogactwa. Jest to marzenie o byciu bogatym. Wydaje się bowiem, że wtedy człowiek będzie panem samego siebie, będzie wolny. Gdzieś tam w naszym myśleniu jest ukryta złudna prawda, jakoby człowiekiem wolnym mógł być tylko ten, kto ma dużo. Bo biedak zawsze będzie niewolnikiem bogatego – coś tak jakby nam dopowiadało.

Jezus zna ludzkie serce i wie, że takie pragnienie może się w nim rodzić. Zachęca, aby starać się kierować je ku wartościom niewidzialnym. Taki kierunek uchroni serce przed zejściem na błędną drogę, albo też ułatwi nabycie umiejętności dzielenia się z innymi tym, co mam.

Właśnie przez ostatnie dwie niedziele chciał nas do tego jakoś mocniej przekonać. Najpierw przypominał, że nie możemy służyć Bogu i mamonie a tydzień temu zachęcał nas – poprzez przypowieść o bogaczu i Łazarzu, żebyśmy postarali się uważniej czytać Mojżesza i Proroków, a więc czytali Boże słowo. To czytanie i rozważanie prowadzi do nawrócenia – czyli do zwrócenia swego sercu ku Bogu, ku wartościom niewidzialnym, duchowym.

I dzisiaj Jezus ponownie kieruje naszą uwagę ku temu, co niewidzialne, w stronę wiary. Ewangelista Łukasz zapisał, że Apostołowie prosili Pana: „Przymnóż nam wiary”.

Na kartach Pisma św., zwłaszcza w Ewangeliach, mamy sporo ludzkich próśb zanoszonych do Boga. Jest prośba o uzdrowienie, wyrzucenie złego ducha, o chleb, o wodę.

W dzisiejszej Ewangelii, ale i nawet w całej dzisiejszej liturgii słowa, przebija się prośba o głębszą wiarę. Prośba o wzrost wiary.

Pewnie w swoim życiu niejednokrotnie doświadczyliśmy słabości swojej wiary. Zresztą przy wielu okazjach Jezus nazwa Apostołów ludźmi małej wiary. Na przykład wtedy, gdy pomimo, że Mesjasz był tuż obok, lękali się burzy na morzu .Czujemy się, w swoich sytuacjach, podobni do tych Apostołów. Jednak Ewangelia dzisiejsza ukazuje nam Apostołów, którzy są świadomi swojej słabej wiary i dlatego proszą Jezusa o wzmocnienie w nich tej cnoty. Oni wiedzą, że tylko Jezus może zaradzić tej słabości. On wysłuchuje ich prośby. Prawie wszyscy Apostołowie oddali życie, by zaświadczyć o Chrystusie, by bronić i przekazywać Jego naukę, a to bez wzmocnionej wiary by się nie udało.

Może zdarzyć się, że pomimo starań o dobry rozwój w wierze, o coraz lepsze poznanie Jezusa, nasza wiara stanie się chwiejna i będziemy się obawiali jej ukazywać, kierując się względami ludzkimi. Wiara jest darem Boga, której w swej małości, słabości i grzeszności często nie potrafimy zachować. Stąd nie dziwmy się, że jest ona słabsza niż ziarnko gorczycy.

Można być znawcą religii chrześcijańskiej, a być człowiekiem małej wiary, a czasem nawet niewierzącym. Iluż to tzw. „ludzi Kościoła” nie chodzi do Komunii św., boi się sakramentów świętych jak diabeł święconej wody. Mówimy wtedy: „Stracili wiarę. Odeszli od Kościoła. Wierzą po swojemu.”

Boimy się często przyznać do swojej wiary, bo tak jest najwygodniej. Wolimy wtopić się w tłum, by nie być pokazywanym palcami jako ci inni.

Dzisiejszy człowiek, nie chce należeć do mniejszości, a takimi stają się powoli katolicy w wielu środowiskach na całym świecie. Trudno czasem jest przyjść do pracy i powiedzieć nie będę jeść wędliny w piątek, bo taka jest moja wiara. O wiele łatwiej jest powiedzieć: Jestem na wegańskiej diecie albo: Chcę zrzucić trochę z wagi i dlatego nie jem mięsa w piątek. Gdy przechodzi obok mnie ksiądz idący do chorego z Komunią świętą, łatwiej jest udawać, że go nie widzimy, niż powiedzieć: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!.

Człowiek małej wiary często załamuje się pod wpływem nawet najmniejszego trudnego doświadczenia, nie mówiąc już o dużym krzyżu cierpienia czy śmierci kogoś bliskiego. Dlatego wiara to nie jest tylko przyjęcie nauki o Chrystusie, ale zaprzyjaźnienie się z Nim. Bóg dał nam dar wiary za darmo. Lubimy gratisy w sklepach i różne bonusy. Wiara to niejako bonus, który wymaga niejako aktywacji naszego serca i umysłu.