Co będziemy jedli…………..

Co będziemy jedli…………..

Sprawy doczesne są tym, co bardzo często zaprząta nasz umysł. Co będziemy jedli, co będziemy pili, czym się przyodziejemy, czy wystarczy na zakup zeszytów dla dzieci, na ich kolonie, zagraniczne wczasy, nowy samochód… Każdy z nas ma własny pułap marzeń, a wielu wydaje się, że szczęście można osiągnąć dopiero po wspięciu się na odpowiedni poziom statusu społecznego. Dlatego niektórzy tak niewiele czasu poświęcają sprawom Bożym. Łatwo znajdujemy wytłumaczenie dla swojej postawy: bo trzeba z czegoś żyć, bo trzeba zatroszczyć się o start dzieci, bo trzeba pomyśleć o przyszłej emeryturze. Słowa starej piosenki wyrzucają nam: „Na nic nie ma czasu, każdy goni szczęście, na później zostawia to, co najważniejsze”.

Prorok Izajasz dzisiaj przypomina: „Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę na to, co nie nasyci?”. Gonimy za wieloma sprawami, ale po zaspokojeniu potrzeb ciągle jesteśmy głodni. Po zaspokojeniu ambicji ciągle rodzą się nowe. Bo tylko Bóg może nasycić nasz głód. Tylko w Bogu człowiek znajduje pełnię radości i szczęścia. Mówi prorok w imieniu Boga: „Wszyscy spragnieni przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy. Kupujcie i spożywajcie, dalejże, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko (…). Słuchajcie Mnie, a jeść będziecie przysmaki (…), posłuchajcie Mnie, a wasza dusza żyć będzie”. Człowiek zaczyna naprawdę żyć, a jego egzystencja nabiera sensu, kiedy słucha Boga i „chodzi Jego drogami”…

Czy nie nadmierny to idealizm? – zapyta ktoś. Czy Pan Bóg wyżywi moje dzieci? Czy zatroszczy się o moje mieszkanie? Czy znajdzie mi pracę? Czy zapłaci kolejną ratę za samochód? Czy zadba o to, by moja firma bez pracy w niedzielę nie zbankrutowała? Odpowiedzi na te pytania przynosi dzisiejsza Ewangelia. Ci, którzy szli za Jezusem, postąpili nieco nieroztropnie. Już był wieczór, a oni nie zatroszczyli się o posiłek. Tam, na pustkowiu, nie można było zaradzić ich potrzebom.

Dlatego uczniowie proszą Mistrza, aby kazał ludziom odejść, by w pobliskich wsiach zakupili sobie żywności. Jezus jednak postanowił inaczej. O tych, którzy idą za Nim, On sam się troszczy. Sprawił, że pięcioma chlebami i dwiema rybami nasyciło się kilkanaście tysięcy ludzi, a po posiłku zebrano jeszcze dwanaście pełnych koszy ułomków. Możemy być pewni, że i dziś Pan zatroszczy się o tych, którzy na pierwszym miejscu stawiają sprawy Bożego królestwa. Oczywiście roztropność nakazuje dbać o chleb powszedni. To dobrze, jeśli uczciwą pracą staramy się zdobyć środki na utrzymanie. Ale możemy być pewni, że jeśli dla Bożej sprawy rezygnujemy ze spodziewanego zarobku, na pewno nie zabraknie nam tego, czego najbardziej potrzebujemy. Bóg sprawi, że zdarzą się inne okazje. Często takie, których się nie spodziewamy. A na pewno posiadać będziemy skarb największy, miłość Chrystusa, której żadne przeciwności losu, jak przypomina dziś święty Paweł, nie zdołają nam odebrać.

Miejmy ufność w Bogu. Chodźmy Jego drogami. Bo pogoń za dobrami tego świata jest jak chwast, który łatwo może w nas zdusić kiełkujące ziarna Bożego słowa…