Światło z Góry Przemienienia

Światło z Góry Przemienienia

W kalendarzu liturgicznym, a konkretnie 6 sierpnia, jest przewidziane święto Przemienienia Pańskiego. I gdy w tym dniu uczestniczymy we mszy św., to słyszymy ewangeliczny opis wydarzeń, które rozegrały się na górze Tabor. I taka treść ewangelicznej perykopy, wybranej na 6 sierpnia, jest dla nas całkowicie zrozumiała. Skoro bowiem w tym dniu w kalendarzu liturgicznym obchodzone jest święto Przemienienia Pańskiego, to oczywiste jest, że czytania mszalne, a w szczególności fragment Ewangelii, z wydarzeniami z góry Tabor muszą być powiązane. Ale dlaczego każdego roku w drugą niedzielę Wielkiego Postu – i nie ma tu żadnego znaczenia, czy jest to akurat tzw. Rok A, czy Rok B, czy Rok C – czytany jest fragment Ewangelii opowiadający o Przemienieniu Pańskim?

Odpowiedź jest prosta: Wielki Post ma być czasem naszej przemiany. I właśnie każdego roku, dokładnie w drugą niedzielę Wielkiego Postu , ta prawda jest nam przypominana. Ale na czym – ktoś mógłby np. w tym momencie zapytać – nasza przemiana w Wielkim Poście ma polegać?

Henryk Sienkiewicz w powieści Potop przedstawia nam obraz przemiany duchowej wielkiego żołnierza, ale równocześnie wielkiego warchoła Kmicica. Na Jasnej Górze po odbytej spowiedzi, stał się zupełnie innym człowiekiem, najwierniejszym synem ojczyzny i obrońcą króla.

Widać, że Sienkiewicz był dobrym „kaznodzieją”, skoro przemienienie duchowe opiera na dobrej spowiedzi, na życiu eucharystycznym i na wiernej służbie u Matki Bożej.

Nasze przemienienie trzeba tak samo oprzeć na dobrej spowiedzi, godnej i częstej Komunii św. oraz na wiernej służbie Matce Jezusowej.

Do św. Jana Vianneya, spowiednika z Ars, przyjechał pewnego dnia oficer z Paryża. Przystąpił do konfesjonału, ale zamiast zacząć spowiedź,  oświadczył wprost, że jest ateistą. A św. Jan odezwał się na to spokojnie: „Zaczynaj, bracie, spowiedź”. „Ale ja nie jestem wierzący” – odpowiedział na to oficer. „To właśnie zaczynaj się spowiadać” – powiedział święty. I tamten  zaczął. Gdy skończył i odchodził od konfesjonału, to po jego twarzy spływały łzy. Dostąpił łaski przemienienia wewnętrznego. Bo spowiedź ma naprawdę moc cudownego przemienienia człowieka.

W Częstochowie, w niewielkiej kamienicy zamieszkiwanej przez kilka rodzin katolickich, mieszkała również samotna starsza osoba, z wyznania protestantka. W oktawie Bożego Ciała w 1985 roku z jednej rodziny szedł do I Komunii św. chłopczyk. Po powrocie z kościoła chłopiec ten pukał do wszystkich sąsiadów, aby się podzielić swoją radością. Wbiegł i do tej protestantki i opowiadał jej, jak wyglądała uroczystość w kościele i jak przyjął Pana Jezusa. Protestantka słuchała i jakby urzeczona wpatrywała się przez chwilę w twarz i oczy chłopca, potem porwała go na ręce i powiedziała: „Tak, dziecko, z twojej twarzyczki i z twoich oczu widać, że ty masz naprawdę Boga w sobie. Ty dzisiaj wyglądasz inaczej niż wczoraj”. Twarz dziecka była przemieniona przez Komunię św.

Nam, wierzącym, nie trzeba mówić o rzeczywistej obecności Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. My wierzymy mocno i jesteśmy przekonani, że w Komunii św. przychodzi do naszego serca Chrystus – cały, prawdziwy i żywy, z bóstwem i człowieczeństwem. Gdy przychodzi, przemienia nas, upodabnia do siebie, jednoczy nas z sobą najściślej. To po Komunii św. możemy mówić za św. Pawłem: „Teraz żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” . Dusza nasza staje się wtedy żywym tabernakulum, żywym mieszkaniem, żywą świątynią Boga. Trzeba tylko zapraszać Go, trzeba Go przyjmować jak najczęściej i jak najgodniej.

w jednej rodzinie rodzice nie mogli sobie z nim dać rady z synem. Nie pomagały żadne upomnienia i surowe kary. I pewnego dnia ojciec w porywie żalu porwał go za kołnierz, pobiegł z nim do pobliskiego kościoła i tam rzucił go do stóp ołtarza Matki Boskiej, wołając: „Matko Boska, ja nie mogę sobie dać z nim rady. Ty weź go sobie. Może ciebie będzie słuchał. Oddaję ci go zupełnie na własność”. I to poskutkowało. Chłopiec zastanowił się, spoważniał, wziął się do nauki.

Może i nam potrzeba takiego wstrząsu, takiego przemienienia i nawrócenia! Może dlatego Ojciec Święty Jan Paweł II, znając nasze narodowe wady, nieustannie zawierzał nas Matce Bożej. Aby Maryja nas przemieniła, trzeba zacząć Jej wiernie służyć.

Uczyńmy sobie postanowienie, że będziemy przez całe życie często korzystać z sakramentu miłosierdzia Bożego, czyli pojednania z Bogiem, przez dobrą spowiedź, że będziemy często i regularnie karmić naszą duszę Najświętszym Ciałem i Krwią Pana Jezusa w Komunii św. i że zawsze będziemy wiernie służyli Maryi.