ROK KRÓLOWANIA

ROK KRÓLOWANIA

Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo. Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie się złodziej nie dostaje ani mól nie niszczy. Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze.  Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci; aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie. A to rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie złodziej ma przyjść, nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie (Łk 12,35-40).

Powyższe słowa, Jezus skierował do zebranych słuchaczy bezpośrednio po ostrzeżeniu ich przed nadmierną chciwością w gromadzeniu dóbr materialnych: “Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet, gdy ktoś ma wszystkiego w nadmiarze, to życie nie zależy od jego mienia”. Nie jest to potępienie chęci posiadania czy pomnażania swego majątku; te wartości są konieczne do naszego funkcjonowania na ziemi. Stają się siłą destrukcyjną, gdy chęć ich posiadania, czy zachowania przybiera formę chciwości.

Czy możemy, zatem, w obecności Chrystusa, spokojnie cieszyć się uczciwie nagromadzonymi dobrami, zachowując je tylko dla siebie? Zapewne można próbować. Ale czy da się to osiągnąć? Sądzę, że nie. Chrystus żąda więcej; chce abyśmy nasze dobra włączyli w służbę drugiemu człowiekowi: “Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę”. To żądanie przychodzi czasami do nas przez umierających z głodu, sąsiada, którego dotknęło nieszczęście i żebraka, który z zażenowaniem wyciąga rękę po kawałek chleba. Dopiero tak zużytkowane dobra materialne stają się skarbem, który nie niszczeje: “Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy”.

Dla wielu ludzi doby współczesnej obietnica Królestwa Bożego i wezwanie do gromadzenia tam swych skarbów brzmi trochę nierealnie. A ci, którzy bez zastrzeżeń poszli za tym wezwaniem uważni są za ludzi trochę szalonych. Przywodzi to na myśli opowiadanie o kogucie. Paradował on po podwórku odbierając hołdy zapatrzonych w niego kur. Ale najbardziej cenił sobie kawał ziemi ogrodzonej płotem. Grzebał w niej całymi dniami w poszukiwaniu smakowitych robaków i ziaren pszenicy rozsypanych przez gospodynię. Od czasu do czasu, syty i zadowolony, wyskakiwał na płot, aby pianiem ogłosić światu swe szczęście. Za nic by nie oddał swego przyziemnego dostatku. Pewnego razu nad rozgrzebaną ziemią przemknął cień ogromnego ptaka. Na niebie szybował majestatycznie orzeł. Kogut z pogardą spojrzał na niego. Biedne, szalone ptaszysko, nalata się po tym niebie i co z tego ma. Nie znajdzie tam nawet marnego ziarnka pszenicy, nie mówiąc już o pysznym robaku, których nie brakuje na podwórku. Chrystus wzywa do wysokiego lotu, gdzie można zachłysnąć się pięknem i szczęściem nieba.

Gromadzenie “skarbów w niebie” nie jest odwróceniem się i odrzuceniem rzeczywistości tego świata. Jest ono uwrażliwieniem człowieka na pełny jego wymiar, który realizuje się w teraźniejszości i wieczności. W teraźniejszości jesteśmy roztropniejszy i umiemy planować. Gdy chcemy kupić samochód, dom itp. potrafimy nieraz bardzo długo gromadzić pieniądze, nieraz kosztem wielu wyrzeczeń. Dla człowieka wierzącego wieczność jest tak samo realna jak wyżej wymienione cele. A więc trzeba ją zdobywać- “gromadzić skarby w niebie”.

Zygmunt Freud, wybitny austriacki neurolog mówiąc o przygotowaniu używał do ilustracji takiego opowiadania. W czasie potężnego sztormu rozbił się na skałach żaglowiec. Jeden z uratowanych rozbitków został wyrzucony na brzeg wyspy Południowego Pacyfiku. Rozbitek entuzjastycznie został przyjęty przez mieszkańców wyspy. Klaskali w dłonie i śpiewali, wzięli go na ramiona i zanieśli do swojej wioski i posadzili na złotym tronie. Powoli rozbitek zorientował się, w czym rzecz. Mieszkańcy wyspy wybrali go na króla- jak później się dowiedział- na okres jednego roku. W czasie sprawowania władzy podani byli mu posłuszni w wypełnianiu jego sensownych rozkazów bez zadawania pytań. Rozbitek był szczęśliwy z powodu wybrania go na króla. Nie mógł uwierzyć w tak szczęśliwy zbieg okoliczności. Pewnego dnia, kierowany ciekawością zaczął dopytywać się, jaki jest los króla po upływie jednego roku. Prawda, jaką odkrył zaszokowała go. Po roku król był wypędzany na Wyspę Królów, gdzie nie było nic do jedzenia ani do picia. Wypędzony król wkrótce umierał z głodu i pragnienia. Rozbitek, który został królem kazał zbudować poddanym mały statek. Gdy statek był gotowy kazał rolnikom zasadzić na Wyspie Królów warzywa, drzewa owocowe i posiać zboże. Następnie kazał wybudować dom. I tym sposobem przygotował sobie miejsce do spokojnego życia, gdy zostanie wypędzony z wyspy, na której obwołano go królem.

Nasz “rok królowania” na ziemi liczy wiele lat. Nie wiemy ile, jesteśmy tylko pewni, że przyjdzie czas naszego “wygnania” z tej ziemi. A wtedy stanie przed nami pytanie czy nagromadziliśmy, po drugiej stronie naszego życia wystarczająco skarbów, aby się tam dostać i żyć. A tym skarbem będą między innymi dobra materialne, które Bóg nam powierzył, a my je wykorzystaliśmy do rozwoju naszej osobowości i w służbie naszemu bliźniemu .