Wielki Czwartek

Wielki Czwartek

Wielki Czwartek to dzień szczególny. Przychodzimy do świątyni aby wspólnie obchodzić pamiątkę Ostatniej Wieczerzy, jednego z największych wydarzeń naszej wiary.
Wspominamy wieczór, który odmienił losy całego świata. Oto Bóg zostaje pośród ludzi, co więcej, zostaje dla ludzi. Chrystus nie mógł dać człowiekowi już nic więcej – niż samego siebie. Daje siebie samego za pokarm.

Podczas wojny, grupa żołnierzy wpadła w zasadzkę. Żołnierze dostali się w krzyżowy ogień. Jeden z nich, ciężko ranny, żył jeszcze jakiś czas. Umoczył wówczas suchą gałązkę w swojej krwi i na bukowym liściu napisał: Do widzenia Mamo, kocham Cię! Później koledzy znaleźli przy nim ten krwią napisany list, włożyli go do koperty i posłali jego matce. Matka przechowywała do końca swojego życia ten list i zasuszoną krew swojego syna, jako najcenniejszą pamiątkę, jak gdyby w tej zasuszonej krwi swojego dziecka widziała jego samego.

To tylko nikłe podobieństwo tego, co uczynił Chrystus. W dzień przed swoją śmiercią Syn Boży pozostawił Kościołowi trwałą pamiątkę napisaną własną krwią: swoje ukrzyżowane Ciało i przelaną Krew. Siebie samego zamknął w chlebie i kielichu i umieścił na wszystkich ołtarzach świata, aby Go mieli i spożywali wszyscy, którzy kiedykolwiek się urodzą i będą głodni Boga i spragnieni wiecznego życia. Pozostawił nam nie jakiś list z kilkoma kroplami swojej zasuszonej krwi, nie tylko swój zakrwawiony krzyż, ale wszystką swoją Krew, a w tej Krwi samego siebie, takiego, jakim był w najtrudniejszej chwili swojego życia – na krzyżu. Jak gdyby własnymi rękami zdjął siebie z krzyża i umieścił ponad wiekami i ponad nami. Wystarczy tylko wyciągnąć rękę i uchwycić zbawienie oraz życie.

Wielki Czwartek i Ostatnia Wieczerza Jezusa to jego pożegnanie ze światem i z życiem. Chrystus nie mówi jednak: Żegnajcie, ale: Ja pozostaję. Piszą o tym czterej Apostołowie. Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, tej nocy, kiedy nienawiść ludzka przygotowała Mu wyrok i krzyż, pozostawił ludziom największy dowód swojej miłości: A gdy on jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. 

W dzisiejszy wieczór pochylamy się także nad ustanowionym przez Chrystusa sakramentem Kapłaństwa. Chciejmy postawić sobie wcale nie prowokacyjne, ale głębokie pytanie: Po co nam ksiądz?

Decyzja o pójściu do zakonu czy seminarium, niegdyś witana radośnie, a nawet z pewną dumą, dziś coraz częściej napotyka na opór ze strony rodziny, gdyż jest postrzegana, jako marnowanie sobie życia. Uzasadnione zatem wydaje się postawienie sobie pytania o celowość i konieczności obecności księdza w świecie. Można by na wiele sposobów uzasadniać potrzebę kapłaństwa sakramentalnego.

Być może najbliższy prawdy był przykład pewnego miasta, które nawiedziła epidemia. Na początku odeszli bezradnie rozłożywszy ręce lekarze. Ich wiedza okazała się nieprzydatna. Zaraz po nich odeszli stróże prawa, którzy okazali się zbędni, bo nikomu nie były w głowie rozboje, gdy wszędzie wokół zbierała swoje żniwo śmierć. Odeszli także artyści, bo nikt nie myślał o muzyce i tańcu. Na końcu postanowił odejść także proboszcz. Spakował swoją walizkę i ruszył wzdłuż milczącego szpaleru ludzi.

Odchodzenie przedstawicieli poszczególnych grup zawodowych mieszkańcy kwitowali obojętnym milczeniem. Gdy jednak na horyzoncie zaczęła maleć postać proboszcza, wówczas z tłumu rozległ się okrzyk rozpaczy: Dopiero teraz, ludu chrześcijański jesteś naprawdę sam! 

Okrzyk ten usłyszał proboszcz. Tak jak stał, odwrócił się wypakował walizkę. Po chwili dzwony oznajmiły, że będzie sprawowana Msza Święta.

Zewnętrznie nic się w mieście nie zmieniło; ludzie chorowali i umierali tak jak przedtem. Ale coś się jednak wydarzyło, była jakby iskierka nadziei i odrobina otuchy – Lud nie był sam!

 Może te słowa wyrażone przez jednego z mieszkańców miasta, najlepiej oddają rację istnienia kapłaństwa: ksiądz jest po to, aby lud nie był sam. Zapewne rozumieli to znakomicie oprawcy rewolucji, wojen, totalitaryzmów, ideologii czy przywódcy terroru komunistycznego, eliminujące Boga i wiarę z przestrzeni publicznej i zaliczający do najniebezpieczniejszych grup społecznych, i jako takich przeznaczonych do zagłady w pierwszej kolejności, właśnie księży.

Rozumieją to i dziś siły zła przepełnione nienawiścią do Kościoła i księdza. Bo nad ludem można zapanować w pełni dopiero wtedy, gdy będzie osamotniony i rozproszony. Dlatego będzie ksiądz chyba zawsze krytykowany, nie lubiany, a z drugiej strony tak rozpaczliwie potrzebny.

Myślę, że w ten wielkoczwartkowy wieczór dobrze jest przypomnieć sobie życzenia samego Chrystusa. Były krótkie: Wytrwajcie w miłości mojej, aby radość wasza była pełna, abyście szli i owoc przynosili, aby owoc wasz trwał.

Było też ostrzeżenie: Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda nie nadaje się do Królestwa Bożego.

Dotyczy to wszystkich. Jesteśmy chrześcijanami. Nosimy imię, które pochodzi od Chrystusa. To nam pozostawia Jezus swój podwójny testament: sprawować Eucharystię i naśladować Go w Jego pokornej służbie dla ludzi. Niech udział w ofierze Chrystusa uczyni nas wobec świata wiernymi świadkami Tego, który do końca nas umiłował.