Nie martwcie się!

Nie martwcie się!

W Ewangelii  jak refren powracają słowa: „Nie troszczcie się zbytnio”. O życie, o jedzenie i picie, o ciuchy, o jutro.
Przypomina się ewangeliczna Marta. Chciała wszystko zrealizować po swojemu. Zapracowana, zagoniona, nie potrafiła cieszyć się spotkaniem z Jezusem. „Marto, Marto, troszczysz się  i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego…” – usłyszała trzeźwiące słowa Mistrza.  Tak często wydaje się nam, że wszystko musimy mieć pod kontrolą. Tak bardzo lękamy się kompromitacji. Boimy się, że się nie sprawdzimy. Jak Marta chcemy nawet Boga dopasować do naszych planów. Oczywiście zawsze winny jest świat, który nie chce uznać naszych wysiłków. Pisze kard. Martini: „Łatwiej zrezygnować z tego, co się posiada, i stać się ubogim, niż zrezygnować z niepokojów i trosk, bo troski są znacznie mocniej związane z naszym »ja« niż jakiekolwiek posiadanie materialne. Nasze troski to wyraz naszych dążeń do tego, żeby nie dać się pogrążyć, wysadzić z siodła, żeby nie odsłonić własnych braków. (…) Nasze troski są tym ostatnim, co posiadamy, tym, od czego najczęściej jesteśmy uzależnieni, oraz tym, co zastawia na nas najbardziej wyrafinowane sidła”. Tylko raz słowo „martwić się” pojawia się w dzisiejszym fragmencie Ewangelii jako pozytywne wezwanie. Mamy martwić się o jedno: o królestwo Boże, czyli o uznanie, że Bóg jest Bogiem. W moim życiu. Czy wierzymy w to, że kto Jego znajdzie, znajdzie wszystko, co potrzebne do życia?

Dodaj komentarz