Twierdzą, że nie ma zmartwychwstania

Twierdzą, że nie ma zmartwychwstania

Jedna z reklam kusi hasłem: „ta opcja jest jeszcze niedostępna”. Jeszcze. Wystarczy jednak trochę poczekać, bo także i ona będzie za niedługo w sprzedaży. Na płaszczyźnie religijnej trudno wprawdzie mówić o opcjach do wyboru, trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że mentalność, którą kształtują reklamy, wpływa na sposób, w jaki przeżywamy wiarę.

Nasz stechnicyzowany świat przybliżył przeciętnego człowieka do takich urządzeń elektronicznych, które jeszcze kilka lub co najwyżej kilkanaście lat temu uchodziły za coś nadzwyczajnego. Większością urządzeń sterujemy dziś za pomocą pilota. Kto ma choćby trochę bardziej mobilną pracę, nie wyobraża sobie życia bez przenośnego komputera, który w każdym miejscu można przyłączyć do Internetu, a młodzież nie rozstaje się z komórkami, w których telefonowanie jest tylko jedną z wielu funkcji – i być może wcale nie najważniejszą.

Gdy w Ewangelii czytamy o przykładzie, jakiego używają saduceusze, by wyszydzić wiarę w zmartwychwstanie, warto zastanowić się, z czym przyszliby oni dzisiaj do Jezusa. Problem wiary w zmartwychwstanie powraca przecież nieustannie, a odpowiedzi na pytanie o zmartwychwstanie są w jakiejś mierze odbiciem czasów, w których żyjemy.

Według badań statystycznych więcej Polaków wierzy w zmartwychwstanie Jezusa niż swoje własne czy w ogóle w zmartwychwstanie ludzi… Być może „nowi saduceusze” wychowują się dziś przy komputerach i zasiadają z pilotem w ręku przed ekranami telewizorów. To, czego nie da się zaprogramować lub włączyć pilotem, w ich przekonaniu zdaje się w ogóle nie istnieć.

Dla chrześcijan wiara w zmartwychwstanie to jednak nie opcja z chwytliwej reklamy. Zmartwychwstanie Chrystusa to przede wszystkim gwarancja naszego zmartwychwstania. Dalej natomiast punkt odniesienia dla całej wiary – tak w sensie indywidualnym, jak i wspólnotowym. Nasze niedzielne świętowanie jest przecież zawsze pamiątką Jego zmartwychwstania i zapowiedzią tego, czego nie widzimy, ku czemu jednak wszyscy zmierzamy.

Ks. DARIUSZ MADEJCZYK